Zapomniane Koenig Zee 22 kwietnia 2020

WŚ 4/15

W rzeczach po zmarłym ojcu, Stanisławie Wawrzyniaku, znalazłem zakurzony, zapomniany obraz, namalowany przez ojca ponad 80 lat temu, w roku 1931. Przedstawia on jeden z piękniejszych zakątków ziemi śmigielskiej, położony w lesie między Nietążkowem a Wydorowem. Jest to jezioro-staw zwane po niemiecku Koenig Zee, w tłumaczeniu na polski – Królewskie Jezioro.

Było to bardzo urokliwe miejsce, cel spacerów, spotkań oraz majówek. Pielgrzymki śmigielskie, udające się na odpust do Górki Duchownej odpoczywały przy jego brzegach. Ojciec opowiadał mi, że w czasie okupacji w latach 1939-45 jezioro należało do Niemca Neumanna, młynarza ze Śmigla, który zlecił mojemu ojcu opiekę nad tym jeziorem. Musiał je zarybiać, dokarmiać ryby, wycinać zbędne drzewa zacieniające lustro wody, konserwować wały i śluzę.

Po zakończeniu wojny jezioro zaczęło niszczeć, gdyż nie miało gospodarza. Ojciec chciał je wydzierżawić i użytkować, czym naraził się ówczesnym władzom, niechętnym prywatnej inicjatywie. Nie raz w niedzielę ojciec zabierał mnie na wycieczkę rowerową nad „Kenigzej”. Ze smutkiem patrzył na zarośnięte olchą bagno, które kiedyś było pięknym jeziorem, na zniszczone wały i śluzę, których resztki dzisiaj widnieją w lesie. Kto dziś jeszcze pamięta o Koenig Zee?

Od Redakcji

Jan Wawrzyniak pochodzi ze Śmigla, obecnie jest mieszkańcem Starej Góry. Po wspomnianym przez pana Jana Koenig Zee pozostały już tylko reszki murków i ślady wałów w nietążkowskim lesie. Jak sam wspomina, betonowa śluza zastąpiła tą drewnianą jeszcze w czasie wojny. Wśród snutych przez niego wspomnień z tego okresu jeszcze jedno dotyczyło ojca i jego pracy przy Koenig. Otóż wspomniany Niemiec do dokarmiania ryb dał panu Stanisławowi ziarno, min. pszenicy i łubinu. Nie trzeba wspominać, że był to towar trudny do zdobycia w czasie wojny. Pan Stanisław, żeby wyglądało, że dokarmia ryby rozrzucał co jakiś czas trochę ziarna na brzegu, a resztę brał do karmienia kur. Kiedyś Niemiec zwrócił mu uwagę, żeby dokarmiając ryby, starał się nie zostawiać śladów na brzegu, bo taki towar jest deficytowy i lepiej, żeby nie kłuł w oczy. Od tego czasu już całe ziarno szło do karmienia kur. Wielu Polaków toczyło w tamtych czasach takie właśnie, małe, „prywatne” wojny z Niemcami. Zachęcamy gorąco czytelników do spisywania tych okruchów wspomnień naszych rodziców, dziadów, czy pradziadków i dzielenia się nimi za pomocą naszej gazety. A może ktoś posiada fotografię wspomnianego Koenig Zee?

M.D.

Śmigiel, Miasto Wiatraków
Śmigiel Travel
Centrum Kultury w Śmiglu