Żywa lekcja historii 17 lutego 2014



http--ck-smigiel.pl-historia regionu-1992-husarz-

Husarz. Odznaka 1. Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka wraz z odznaką 1. Pułku Artylerii Przeciwlotniczej.

Jest nią krzyż złożony z ośmiu płatów myśliwskiego samolotu „Spitfire”, wykonany w srebrze. W środku dwie lufy armatnie z cyfrą 1 wykonane w złocie.



Jej dowódcą był Stanisław Maczek.
Dla p. Antoniego Firleja było to okazją do spotkania po ponad 40 laty swych dawnych towarzyszy broni rozsianych po Europie, głównie w Anglii. Szczególnie się wzruszył, gdy zobaczył prezesa Koła Kombatantów w Anglii p. Henryka Kątnego i Sekretarza Koła p. Wacława Gwardysa.

Dla mnie spotkanie z tym kombatantem było lekcją żywej, barwnej i pasjonującej historii.

Zmobilizowany zostałem w Kielcach 25.8.1939 r. i wcielono mnie do 6. Dywizjonu Artylerii Przeciwlotniczej we Lwowie. Tam przydzielony zostałem do samodzielnej 11. baterii plot., której dowódcą był kapitan Chordyński. Broniliśmy zakładów chemicznych w Mościcach, później zakładów paliw i mostu w Dęblinie. Dzień po wkroczeniu wojsk radzieckich, 18 września w wyposażeniu bojowym przekroczyliśmy granicę z Rumunią.
Zdemobilizowano nas w Ploesti. Internowano do Krajowej, gdzie zostaliśmy umieszczeni w koszarach. Stamtąd, w październiku, udało mi się uciec. W Bukareszcie otrzymałem paszport i udałem się w kierunku portu Konstancja. Trafiłem jednak do maleńkiej osady rybackiej Balcik. Tu, ukrywając się, oczekiwałem wizy. 17 grudnia przedostałem się, przewieziony łódką, na stojący na pełnym morzu statek grecki „Patria”.
Do Syrii dopłynęliśmy 25 grudnia. W Bejrucie zakwaterowano nas w namiotach. 11 stycznia 1940 roku wypłynęliśmy do Francji. Statek zacumował w Marsylii, skąd przewieziono nas 21.1.1940 r. do Stacji Zbornej dla Żołnierzy Polskich w Bressuire. Tam zostaliśmy umundurowani i zakwaterowani w ... budynkach gospodarczych. Wcielono nas do wojska francuskiego i przeszkolono w artylerii plot. W związku z tym, że otrzymaliśmy minimalny żołd – nieco więcej niż koszt paczki papierosów, dorabialiśmy sobie.
Po wydaniu przez Sikorskiego rozkazu, by Polacy koncentrowali się w pobliżu portów, z których statkami zostaną przewiezieni do Anglii, udaliśmy się w kierunku St. Nazaire. Od tej miejscowości dzieliło nas 200 km. Szliśmy nocą, w dzień spaliśmy na cmentarzu. Ludność francuska nie była nami, chcącymi walczyć, zachwycona. Za szklankę wody musieliśmy płacić. Niemcy deptali nam po pietach. Nie jesteśmy w stanie zdążyć – powiedziałem dowódcy. Ten pozwolił mi się z dwoma innymi oddalić, by z rozbitych niedaleko angielskich samochodów zmontować jeden sprawny. Udało się. Z St. Nazaire polskim statkiem – węglarką po 4 dobach, bez jedzenia i picia, w lawirującym po kanale konwoju, dopłynęliśmy do Anglii.
Dotarliśmy do Plymouth, skąd koleją przewieziono nas do Liverpoolu, gdzie zostaliśmy zakwaterowani w namiotach na polu wyścigowym. Następnie przerzucono nas do Szkocji, do Coatbridge. Naszymi koszarami stały się budynki szkolne. Wkrótce przenieśliśmy się na pustkowie w okolicach Crawferd, gdzie powstał Obóz Wojska Polskiego nr 5, wspólny dla wszystkich rodzajów broni. Oczywiście zostaliśmy umundurowani, uzbrojeni i przeszkoleni. Do głównych naszych zadań bojowych w tym czasie należała obrona lotnisk.
Anglicy przyjęli nas zupełnie inaczej niż Francuzi. Miałem okazję poznać ich organizację i dokładność oraz oszczędność. Kwatery zdawano protokólarnie. Pamiętam, jak oficer odbierający stwierdził, że w ścianach jest więcej otworów, niż było. Za te dodatkowe musieliśmy... zapłacić. Będąc na przeszkoleniu w Londynie w czasie dywanowych nalotów niemieckich, wielkim schronem przeciwlotniczym było metro. Stały w nim ponumerowane łóżka. Okazało się, że były one przypisane starcom.
Naszym dowódcą w Anglii był major Borys Godunow. Muszę o nim wspomnieć, bo chłop zasługuje na to.
Przed wojną był dowódcą baterii w Krakowie. Dostał się do niewoli radzieckiej i przeszedł selekcję. Wyskoczył z jadącego pociągu, dotarł do Krakowa by pożegnać żonę i przez Węgry, Izrael dotarł do Francji, gdzie został dowódcą baterii przeciwlotniczej w brygadzie gen. Maczka. Wzięty do niewoli, tym razem przez Niemców, uciekł i przez Afrykę dotarł do Anglii.
W lipcu 1944 r. załadowani na statki brytyjskie i po przepłynięciu kanału La Manche wylądowaliśmy w Normandii. Rozpoczęła się inwazja na Francję.
Nie wiem dlaczego, ale pamiętam jedno zdanie z rozkazu dowódcy naszej 1. Dywizji Pancernej gen. Maczka: „Pamiętajcie... Żołnierz bije się o wolność wielu narodów – ale umiera tylko dla Polski”. Okrążyli nas Niemcy. Przez 4 doby zaopatrywani w żywność i amunicję byliśmy przez samoloty kanadyjskie, gdyż nasza dywizja weszła w skład 2 Korpusu Kanadyjskiego.
Przerwaliśmy pierścień wroga i sytuacja się odwróciła.
We wrześniu odeszliśmy na postój i wypoczynek do miejscowości Exaarde w Belgii, gdzie następuje reorganizacja pułku. Jesteśmy w „armii pościgowej”.
Docieramy do Holandii, walczymy o Bredę. Przygotowujemy się do obrony rzeki Mozy.
Brałem też udział w obronie Antwerpii, jedynego portu przeładunkowego dla 6 armii: 4 amerykańskich i 2 brytyjskich. Nasza artyleria plot. zestrzeliwała słynne niemieckie pociski V1. Dnia 5 maja 1945 r. nasza brygada wchodzi do portu wojennej marynarki Niemiec-Wilhelmshaven.
Wojna się skończyła, ale nie dla nas. Staliśmy się wojskami okupacyjnymi. Patrolowaliśmy teren, kontrolowaliśmy ruch granicznym, zapewnialiśmy porządek i bezpieczeństwo. Mój oddział działał w rejonie Ulsen do 1947 r.
24 marca tegoż roku zarejestrowałem się w Polskiej Misji Wojskowej przy Sojuszniczej Radzie Kontroli w Niemczech – Punkt Rejestracyjny w Neppen, a 16 maja zostałem skreślony ze stanu ewidencyjnego.
Następuje likwidacja wojska. Każdy może się udać gdzie chce. Ja z przyjaciółmi wróciłem do Polski. Konwojowali – zabezpieczali nas Anglicy, których zadaniem było dostarczenie nas władzom polskim. Były pewne problemy zarówno na terenie NRD okupowanej przez wojska radzieckie jak i w samym Szczecinie, do którego nie chciano wpuścić uzbrojonych Anglików. Po 4 dniowych pertraktacjach – przetargach przekroczyliśmy granicę i dotarłem do Śmigla, gdzie mieszkam. Wojnę skończyłem w stopniu kaprala.
W czasie barwnego opowiadania na stole pojawiły się liczne dokumenty, baretki odznaczeń, same odznaczenia, albumy, fotografie, osobiste pamiątki. A na koniec – niby na deser – oryginalna bluza Żołnierza Wojsk Polskich Walczącego na Zachodzie.
Odnotowałem szybko, że mój rozmówca p. Antoni Firlej:
- w Polskich Silach Zbrojnych czynną służbę pełnił od 11.1. 1940 r., w tym pod dowództwem brytyjskim od 20.6.1940,
- posiada następujące odznaczenia ( nie jestem pewien, czy odnotowałem wszystkie):
1. Brązowy Krzyż zasługi z Mieczami, odz. polskie nadane w Anglii, 1945,
2. Medal Wojska, odz. polskie nad. w Anglii.
3. 1939-45 Star, odz. brytyjskie
4. France and Germany Star j.w.
5. Defence Medal, j.w.
6. War Medal, j.w.,
7. Liberation, odz. francuskie,
8. Combattans Volantaires, j.w.,
9. Krzyż Czynu Bojowego Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, odz. polskie, 1990,
10. Medal za udział w wojnie obronnej 1939, odz. polskie, 1983,
12. Liczne odznaki Pułku.
Starczyłoby na niejedną gablotę

H.Z.

Śmigiel, Miasto Wiatraków
Śmigiel Travel
Centrum Kultury w Śmiglu